REKLAMA
  1. bizblog
  2. Felieton

Halo, rząd, co z tym bonem? „Sorry, Kowalski, są ważniejsze sprawy“

Od kilka dni głowię się nad tym, co jest gorsze. Dla nas, naszego zdrowia i naszych portfeli. Czy opanowana do perfekcji przez poprzedni rząd Mateusza Morawieckiego sztuka udawania i kreowania rzeczywistości na życzenie? Czy może poziom niedogadania się poszczególnych ministerstw w ekipie Donalda Tuska? Ale jedno wiem z pewnością: tak polskiej transformacji energetycznej nie przeprowadzimy. Możemy w końcu coś z tym zrobić albo dalej udawać i patrzeć, jak znowu ucieka nam Zachód.

24.04.2024
5:22
transformacja-energetyczna-rachunki-za-prad
REKLAMA

Czekam na energetyczny konsensus, wypracowany nawet obradami wielokątnego stołu. Wypatruję z niecierpliwością czasów, kiedy w Polsce cała klasa polityczna zda sobie sprawę z konieczności radykalnych zmian w naszym miksie energetycznym i będzie w tym celu podejmować konkretne działania. A nie tak jak do tej pory: albo tylko udając, albo udowadniając, że poszczególne ministerstwa nawet nie potrafią ze sobą rozmawiać. Bo przyznam szczerze, że liczyłem na konkretną zmianę. Po tym, jak gabinet Morawieckiego podpisał z górnikami w maju 2021 r. umowę społeczną, a potem czterej kolejni pełnomocnicy ds. górnictwa (zmienili się średnio raz w roku) kosili ministerialną pensję wyłącznie za powtarzanie obietnic względem notyfikacji tego dokumentu przed Komisją Europejską, byłem przekonany, że to łatwe i przyjemne nawet zadanie. Teraz wiem, że się myliłem. Ekipa Tuska udowadnia mi to na każdym kroku.

REKLAMA

Nieprawda? To dajcie linka do jakiegoś energetycznego planu tego rządu, bardzo proszę, możecie nawet podyktować, dam radę. Co dalej z umową społeczna, która zakłada produkcję węgla przez następne 25 lat? Jak przygotowujemy się na zliczanie przez europejski system handlu emisjami ETS emisji też z transportu i budynków? A jak tam ustawa wiatrakowa, udało się ją w końcu znowelizować? Narzekania dawnej opozycji - dzisiaj tworzącej rząd - na zasadę 10H słuchałem kilka lat. To może przynajmniej w kwestii proponowanych przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska rozwiązań, które mają być receptą na odmrożenie ceny energii w drugim półroczu roku panuje jakiś rządowy konsensus? Niestety, wychodzi na to, że nowy rząd nawet w tej sprawie nie jest w stanie się dogadać.

Cena energii: rzeczywistość po odmrożeniu skłóciła rząd

Nie wiem, o co chodzi. Może tak czasochłonne jest odrywanie poszczególnych stołków starej ekipy i przyznawania ich swoim kolegom? Trzeba było przecież czekać na to całe osiem lat. A żeby ominąć jak najszerszym łukiem zarzuty, że obecny rząd postępuje dokładnie tak jak stary, lepiej zachowywać wszelkie standardy administracyjne i konkursy też. Ta zmiana przy korycie może ciut więc potrwać. I może to tłumaczy, że ministrowie ze swoimi zastępcami nie potrafią usiąść przy jednym stole i wypracować wreszcie jakąś energetyczną strategię? 

No bo jak można inaczej tłumaczyć sytuację, z jaką właśnie mamy do czynienia? Przypomnijmy: resort klimatu i środowiska od wielu tygodni informował o pracach nad regulacjami, które mają osłonić Polaków po odmrożeniu cen energii i gazu w drugiej połowie roku. W końcu MKiŚ pokazał pakiet rozwiązań: cena maksymalna na poziomie 500 zł za 1 MWh, stosowne rekompensaty dla spółek energetycznych oraz bon energetyczny, przyznawany na podstawie kryterium dochodowego. Osobiście myślałem, że to są propozycje już obgadane i ustalone. 

I znowu okazałem się naiwny jak dziecko. Bo może rząd Morawieckiego szedł w propagandę rodem z PRL, ale za to gabinet Tuska raptem w ciągu zaledwie kilku miesięcy pokazał już nieraz, że nie potrafi rozmawiać we własnym gronie. Resort klimatu i środowiska już raz to pokazał, jak pośpieszył się z nowelizacją ustawy wiatrakowej. Po tym falstarcie do zmiany przepisów nie doszło do dziś. I z ceną energii może być bardzo podobnie. Bo propozycje MKiŚ nie podobają się innym ministerstwom.

Cena maksymalna uderzy w spółki, a bon w urzędników

Bon energetyczny bardzo nie podoba się Ministerstwu Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. A to dlatego, że ma stanowić spore obciążenie samorządów gminnych. Chodzi o obsługę przez gminy od 3,5 mln do 4,6 mln dodatkowych postępowań administracyjnych. I bardzo możliwe, że przez ten bon energetyczny jakoś stracą inne świadczenia. Jak? Nie wiadomo. Ale stracą.

Wyżej wymienione zadanie będą najczęściej realizować w gminach te same osoby i komórki organizacyjne, które realizują należące do właściwości MRPiPS świadczenia rodzinne i świadczenia z funduszu alimentacyjnego kierowane przede wszystkim do rodzin o najniższych dochodach - czytamy w opinii MRPPiS

A do tego wszystkiego akurat w lipcu wnioski zaczną w gminach składać beneficjenci świadczeń na kolejny roczny okres zasiłkowy. Urzędnicy będą mieli wiec pracy w bród i nowy bon energetyczny do szczęścia nie jest im potrzebny - utrzymuje resort pracy. Będzie to też ogromne obciążenie dla samorządowych systemów informatycznych. 

Więcej o cenie energii przeczytasz na Spider’s Web:

Systemy te wydajnościowo nie są przygotowane na obsługę dodatkowych wielu milionów zapytań skumulowanych w okresie zaledwie kilku miesięcy - zwraca uwagę MRPiPS.

Czyli cena energii poturbuje nas za niedługo m.in. dlatego, że urzędnicy mają dużo pracy i za bardzo nie chcą mieć jej więcej? Proste? Jak konstrukcja cepa. Jeszcze bardziej kuriozalnie brzmią uwagi z kolei Ministerstwa Aktywów Państwowych, które twierdzi, że propozycje dotyczące ceny maksymalnej nie są korzystne dla spółek energetycznych. Przez to te mają mieć zmniejszone przychody. 

I takie słowa padają z ust Borysa Budki, szefa aktywów państwowych, jednego z czołowych polityków PO - partii, która jeszcze nie tak dawno robiła politykę na tym, że spółki energetyczne zbyt dużo zarobiły na kryzysie, a zwykli Polacy na tym sporo stracili. Jak się okazuje: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. I jak się jest w opozycji, to martwi się głównie rachunkami za prąd po stronie Kowalskiego, a jak już w rządzie - to zyskami spółek energetycznych. I czego tu nie rozumiecie?

Mówią, ze nadzieja umiera ostatnia. To idę na pogrzeb

REKLAMA

Czepiam się, przecież to najzwyklejsza w świecie polityka - może ktoś mi zarzucić. Tylko że nie dyskutujemy o krajowym rozplanowaniu piaskownic na polskich osiedlach, a o transformacji energetycznej. A od jej tempa zależy nie tylko kondycja naszego portfela, ale płuc i serca. I wydawać by się mogło, że nawet w tych podstawowych sprawach w rządzie Tuska nie potrafią się dogadać. No co zrobisz? 

Tylko nie zapominajmy przy tej okazji o jednym: my z rozwodem z węglem i transformacją energetyczną pewnie będziemy ociągać się w nieskończoność. Ten rząd już mi udowodnił, że to cecha charakterystyczna każdej formacji politycznej w kraju. Ale reszta zachodniej Europy nie zamierza stać w miejscu i już nam wyraźnie ucieka. Tam najwyraźniej potrafią myśleć długofalowo, w przód nawet 20 lat. U nas kolejne rządy wypatrują najdalej 3–4 lat naprzód, nie więcej, kiedy walka o reelekcję wejdzie w decydującą fazę. Reszta pozostaje milczeniem, które będzie dla nas bardzo kosztowne.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA